poniedziałek, 18 marca 2019

Leśniczy


Napotyka się rozmaite miejsca, gdy od czasu do czasu zejdzie się z utartego szlaku. W tym przypadku to było zjeżdżanie podczas wczesnowiosennej wycieczki rowerowej. Pomnik, kamień z wyrytym napisem, ulokowany zupełnie nie tam, gdzie pokazuje mapa, postawiony ku pamięci leśniczego Waldemara Heusmana zastrzelonego w lipcu 1919 roku przez kłusowników.
I co z tego właściwie wynika? Takie pytanie sobie zadaję, bo jestem w ostatnim czasie wprawiony w rekonstruowaniu wydarzeń spoza kadru suchych faktów. Jest rok 1919, czyli pierwsze lato po zakończeniu wojny. Można domniemywać, że bieda aż piszczy, ale zapasy amunicji jeszcze gdzieniegdzie zakitrane. A jeść trzeba...
Z jednej strony głodna, wykończona wojną ludność, ale też niewykluczone, że po prostu chętna na łatwy zarobek, a z drugiej człowiek, którego pracą jest egzekwowanie porządku - porządku, który być może postrzegany jako relikt opresyjnej władzy zaborczej.
Tak czy inaczej człowiek stracił życie i tak się to chyba musiało skończyć. Albo ja albo ty. Tylko tyle, że zastrzelonemu kłusownikowi nie postawiono by pomnika. Historia nie pamięta o każdym tak samo.