wtorek, 7 kwietnia 2015

Postanowienia Wielkanocne

Nowego Roku nie powitałem postanowieniami noworocznymi - jakoś nie odczuwałem potrzeby. Ale na Wielkanoc - bo to przecież śnieg jak na Boże Narodzenie - naszła mnie potrzeba jakichś zmian. Właściwie to dosięgnęły mnie pewne inspiracje.

Ponieważ obietnice zapisane nabierają mocy i stają się bardziej wiążące - oto one:

1) Zdrowe odżywianie: koniec z masłem roślinnym, koniec z pączkami, drożdżówkami, jogurtami smakowymi i wszelkimi innymi produktami zawierającymi cukier. Wyjątek stanowić mają na razie jedynie poranne płatki śniadaniowe. W zamian spożywamy więcej jajek, pieczywa i zieleniny. W sam raz na wiosnę.

2) Co najmniej raz w tygodniu wracam z pracy do domu na piechotę. Ponieważ jest to dystans około 20 km, dopuszcza się rozbicie dystansu na raty, ale nie w weekend.

3) Codziennie czytam co najmniej jedną stronę czasopisma DER SPIEGEL. Najlepiej w pociągu SKM

środa, 1 kwietnia 2015

Islandia

Bardzo chciałbym polecieć na Islandię. To nie był mój pomysł, ten pomysł padł niezależnie ode mnie, ale ja nim zostałem zarażony. Ale padł z głowy pewnej osoby - i oznacza to, że realizacja jest tylko kwestią czasu. A mój udział zależy tylko od mojej determinacji i odwagi. Tak, boję się, bo to nie autokarowa wycieczka, lecz trekking, czyli poruszanie się ze wszystkim, co jest potrzebne do życia, na plecach.

I co się teraz dzieje w mojej głowie? Otóż zapewne to samo działo się w głowach tych, którzy za komuny jeździli bo Bułgarii, którzy w latach dziewięćdziesiątych jeździli do Egiptu, którzy teraz latają na Karaiby. Ale na mnie Karaiby nie robią wrażenia. Nie robią wrażenia Egipt, Tunezja, Teneryfa, Kreta. Jak słyszę po raz wtóry "Fuertewentura", dostaję mdłości. Tam sobie może polecieć każdy*. A gdy pomyślę o Islandii, w mojej głowie zaczyna kiełkować niezwykle perfidne uczucie wyższości nad innymi. Tak, takie bardzo chamskie i sadystycznie egoistyczne uczucie. Bo na Islandię nie jeździ się po to, żeby sobie wrzucać sweetfotki z antycznymi ruinami, palmami i wielbłądami. Bo na Islandii bywa zimno nawet w lecie. Tam się jedzie żeby doświadczać. Podobno jednym z takich doświadczeń jest to, że żadna kurtka nie jest nieprzemakalna. Czyli doświadczać przygody (czyli wszystkiego tego, co się może przytrafić, a nie da się przewidzieć).

No i też jedzie się po to, żeby kolegów/koleżanki z pracy skręciło z zazdrości.

Potworem jestem, wiem ;)




* no, nie tak znowu każdy, ale większość z moich znajomych

O przewrotnym pociągu do książki

Bardzo często jadąc pociągiem w porach wieczornych lub późnopopołudniowych (grunt, żeby było ciemno) zapadam w pewien trans, w którym myślę, marzę o tym, żeby napisać książkę. Książkę, które będzie się zaczynała właśnie od sceny w pociągu, gdy jadę gdzieś daleko od domu dokądś jeszcze dalej, nie wiem nawet dokąd, nie wiem jak długo i nie wiem po co. Może to po prostu taka podświadoma chęć napisania własnego życia. Coś jakby od nowa. Dlaczego akurat w pociągu? Bo pociąg to podróż. Tak jak życie.