czwartek, 31 lipca 2014

Oda do wody mineralnie niegazowanej

Woda mineralna niegazowana gasi pragnienie. Po piwie chce się pić, po soku owocowym też chce się pić, cola zakleja i trzeba ją popijać, najlepiej colą. Po mineralnej gazowanej odbija się.

Woda mineralna niegazowana się nie odgazuje, można ją pić nawet na ciepło. Gazowana woda mineralna odgazowana ma nieciekawy kwaśnawy posmak. Woda mineralna niegazowana jest zawsze neutralna.

Wodą mineralną niegazowaną można polać się po głowie, gdy już jest bardzo gorąco. Spróbujcie polać się piwem albo colą.

Wodą mineralną niegazowaną można przemyć ranę. Spróbujcie to zrobić jakimkolwiek innym płynem nie licząc wody utlenionej. Ale wodą utlenioną nie ugasisz pragnienia.

Woda mineralna służy do mycia, nie tylko zębów.

Woda mineralna niegazowana jest cool. Nawet gdy ma trzydzieści stopni.

wtorek, 29 lipca 2014

Boso


Piasek nad otwartym morzem jest drobniutki, subtelnie biały, czysty. Na plaży nie ma nic, jest tylko piasek, woda i niebo. I skóra. Woda jest czysta i zimna. Na horyzoncie tylko jakaś jedna zbłąkana żaglówka, biały trójkąt, bardzo klasyczny. Archetyp żaglówki. Wiatr przynosi na przemian morski chłód i suche fale gorącego powietrza znad lądu.


Piasek nad Zatoką jest gęsty, jakiś taki ordynarnie gruby, żółty, pełny śmietków mniejszych i większych. Tłumy klapek i kostiumów. Woda ciepła i jakaś mętna. Zupa. Na horyzoncie ciągną tankowce, ciągną jeden za drugim przez całą dobę wioząc ropę i inne rzeczy. To się nazywa przemysł, postęp, iPod, iPhone, iPad, iPit i iPet.

Przerażający kontrast.

Buty wędrują w garści od plaży do samego domu. A w tym czasie przez pięć kilometrów stopy doświadczają wody, mokrego piasku, suchego piasku, trawy, trawy z szyszkami, chropowatego chodnika, płaskich płytek, płaskiego chodnika, chropowatej ścieżki rowerowej, gładkich płytek chodnikowych z jakimiś kłującymi ziarenkami czegoś, asfaltu, śliskiej farby którą pomalowano pasy, chłodnego mokrego chodnika, kostki brukowej, płytek w bloku, podłogi windy, podłogi korytarza, dna kabiny prysznicowej. Stopy wracają do ery sprzed iPoda, sprzed komputera i telefonu, sprzed ery żarówki. Tylko asfalt jakiś taki obcy, płytki chodnikowe nieswoje, dziwne i niewytłumaczalne, przerażające i sprzeczne, zaprojektowane z myślą o butach, których nie można ubrudzić. Niedostosowane do potrzeb stopy, do naturalnej potrzeby człowieka do kontaktu z Ziemią.

piątek, 4 lipca 2014

Prastary las i kraina błękitnych cerkwii - logistyczno-mentalne przygotowania do podróży

Na ten urlop miałem pojechać już dwa lata temu, ale różne czynniki pokrzyżowały moje plany. Teraz znowu zbliża się lato i trzeba zmierzyć się z tematem. Jeśli nie zrobię tego teraz, to z każdym rokiem będzie coraz trudniej. Celem jest ogólnie rozumiane Podlasie. Na wyposażeniu mam zestaw map: Puszcza Knyszyńska, Puszcza Białowieska (x2), Region Puszczy Białowieskiej, Nadbużańskie Podlasie, Biebrzański Park Narodowy, Suwalszczyzna, Mazury. Jeśli zechcę jechać dalej będę musiał się zaopatrzyć w mapy na miejscu albo jechać na czuja.


10/06/2014

Dzisiaj dostałem oficjalnie urlop, dwa tygodnie, to jest czas na tzw. wyprawę roku. Mam niecały miesiąc i szczerze mówiąc, boję się. Boję się, że będzie bardzo gorąco, za gorąco żeby jeździć na dociążonym rowerze po kilkadziesiąt kilometrów dzień w dzień, z ograniczonym dostępem do wody i innych źródeł chłodzenia. Boję się, że w ostatniej chwili zrezygnuję z tego urlopu i pojadę gdzieś nad morze, gdzie jest chłodno i wieje przyjemny wiatr. Tak, w sumie mieszkam nad morzem, czyli boję się, że przesiedzę urlop "w domu"


11/06/2014

W trosce o pomyślny przebieg urlopu opracowałem zestaw podstawowych zasad, jakimi mam zamiar się kierować podczas urlopu. Wynikają one z doświadczeń mojego poprzedniego rowerowego urlopu oraz dwóch lat, jakie od tego czasu minęły.

1) Oszczędzaj rower. Awaria może kosztować dużo czasu i nerwów.
Mój rower już nie przypomina tego, jakim pojechałem dwa lata temu na urlop (w skrócie: wymiana obydwu kół, łańcucha, tylnej piasty i przerzutki oraz przedniego napędu; nowe hamulce; nie liczę rozmaitych akcesoriów), co jednak nie znaczy, że nic się nie może przydarzyć.
2) Oszczędzaj siebie. Kontuzja może kosztować urlop. 
Urlop jest po to, żeby wypocząć a nie zajechać się. A (niechcianych) okazji do sponiewierania się i tak się na pewno masę znajdzie.
3) Nie bój się nocy. W nocy jest chłodniej.
Po ostatnim nocnym marszu na orientację oraz zakupieniu oświetlenia do roweru zmieniło się moje podejście do nocy. Zastanawiam się tylko, czy lepiej jechać do późna w nocy (i jak potem szukać noclegu?) czy po prostu wcześnie wstawać (o trzeciej??). Jednakże zawsze pozostaje komfort psychiczny, że nie muszę się spieszyć (czytaj: szarpać), żeby zdążyć gdzieś przed zmrokiem.
4) Nie bój się rozmawiać z ludźmi. Mogą pomóc.
Ludzie we wschodniej Polsce są bardzo gościnni i pomocni, już co najmniej raz się o tym przekonałem. Do tego Aga jeszcze bardziej przekonała mnie, jakie cuda da się zdziałać z pomocą innych. Trzeba tylko zagadać.
5) Nie żałuj kasy. Nie jesteś studentem. 
Gdybym jechał do Szwecji, gdzie wszystko kosztuje kilka razy tyle co w Polsce, to bym rozumiał oszczędzanie. Ludzie sypiają na wakacjach w hotelach to i ja mogę. Pod warunkiem, że tam, gdzie jadę, takowe będą.
6) Schowaj zegarek, nigdzie się nie spieszysz, w pracy nie jesteś. 
Nie ważne, która godzina, widać jak wysoko nad horyzontem jest słońce i ile mam czasu do zachodu. Trzeba się wreszcie uwolnić od niektórych zdobyczy cywilizacji.


12/06/2014

W ramach wstępnych przygotowań opracowałem transport oraz logistykę na pierwszy dzień urlopu. Ma ona obejmować przejazd pociągiem Intercity, lądowanie w Białymstoku w środku nocy i nocleg w szkolnym schronisku młodzieżowym a następnego dnia przejazd trasą długości około dziewięćdziesięciu kilometrów, bo trzeba liczyć zapas na różne kółka. Jeśli będzie padać to już drugi dzień urlopu stanie się improwizacją. Wszelkie próby opracowania dalszej logistyki już niestety kończą się stwierdzeniem "mam to gdzieś, jakoś tam będzie". Bo nie da się tego zaplanować. Nie wiem, na co będę miał danego dnia ochotę, jak się będę czuł, jaka będzie pogoda... Ja mam zamiar być gotowy na wszystko i nic nie ma prawa mi w tym przeszkodzić. A co wyjdzie, to już zobaczymy.


13/06/2014

Dzisiaj piątek trzynastego. Nie rusza mnie to. Na pierwszą noc zarezerwowałem nocleg w Białymstoku i kupiłem bilet na pociąg. W jedną stronę. Bilet w dwie strony kupuje się na wycieczkach. Ja nie jadę na wycieczkę, tylko wybieram się w podróż.


14/06/2014

Potrzeba zaplanowania wszystkiego oraz zobaczenia jak największej ilości miejsc grozi zniszczeniem idei wolności tego typu wyjazdu. Znowu zaczyna się robić napięty grafik i jazda od miejsca do miejsca na zaliczenie. Coraz realniej widzę już trasę opartą o założenie, że wszystko będzie szło jak po maśle.

NIE, NIE, NIE

No już, już, definitywny koniec planowania. Co miało zostać, to już zostało zaplanowane.


15/06/2014

Dzisiaj oficjalnie pojechałem testować kupione niedawno oświetlenie roweru. Niby nie było jeszcze późno, na zewnątrz całkiem jasno, ot, 21:30. Jadę w stronę Oliwy, mam zamiar pojechać do Gdańska Osowej i stamtąd jakąś w miarę szeroką leśna drogą uderzać przez las w dół w stronę Trójmiasta. To jakieś pięć kilometrów będzie. Po mniej więcej pół godziny pedałowania pod górkę przez ciemniejący las jestem w miejscu startu i już zjeżdżam na leśną asfaltową drogę, z której wkrótce odbije szutrowa droga w gęsty i ciemny las. Ale zanim zdążyłem jeszcze zanurzyć się w mrok lasu, zostałem zaatakowany przez paniczny STRACH. W dość gęstych krzakach szaleją jakieś zwierzątka i to dość głośno. Nie wydają przy tym żadnych własnych dźwięków, przez co nie wiem, czy są to drapieżne sarny, zmutowane wiewiórki czy może krwiożercze dziki. Nie ważne to jest, ważne że jest panika, bo znowu się naczytałem o tym, jak dziki przegryzają tętnicę udową i po człowieku. Więc schodzę z roweru, zastawiam się nim i na wszelki wypadek rozglądam się za jakimś nieodległym drzewem. Oczywiście, testowanie lampek rowerowych nie obejmowało aspektu leśnych zwierzątek. Strach ma wielkie oczy, zwłaszcza w lesie w nocy. Na szczęście po kilku intensywnych zaszeleszczeniach w nieprzeniknionych wzrokiem krzakach robi się na tyle cicho, że zbieram się na odwagę i jadę dalej. Tyle, że z trzęsącymi się nogami. Teraz nagłe olśnienie i przypływ szaleństwa-odwagi-desperacji-adrenaliny, bo mając opcję przejechania całego lasu asfaltem jednak skręcam w tę nieszczęsną leśną ścieżynę i jadę. "Jeśli nie odważysz się teraz, to już nigdy się nie odważysz" mówi mi mój wewnętrzny głos, ten sam, który swego czasu powiedział mi, że jeżeli się czegoś boisz, to właśnie najlepszy powód, żeby to zrobić. Taka swoista walka ze sobą. I już głupio zawracać, bo będzie pod górkę. Więc jadę nie za szybko (z moim widzeniem w ciemności jest naprawdę słabo, momentalnie mam wrażenie, jakbym miał całe okulary zaparowane) ale i nie za wolno, powiedziałbym, jakieś piętnaście kilometrów na godzinę. Wystarczy, żeby nie słyszeć różnych potencjalnych szeleszczeń w krzakach. Co jakiś czas w snop światła z lampki wpada jakiś insekt i wydaje się być białą iskrą z niepłonącego ogniska. To ułamek sekundy jest. Trudno powiedzieć, o czym się wtedy myśli, człowiek jest raczej jednym wielkim kłębkiem skupienia. Droga jest dość kręta, kiedyś jechałem nią w dzień to wiem, ale i tak nie znam na pamięć wszystkich zakrętów. Człowiek jest bombą adrenaliny. Jakbym się nawet zabił, to ta adrenalina trzymałaby mnie przy życiu jeszcze kilka minut. Dojechawszy do pewnego znaczącego rozwidlenia muszę zwolnić i (to nie jest śmieszne) słyszę na prawej flance zwierzątka leśne, które na pewno już tylko czekają, żeby się wgryźć w moje tętnice udowa. Więc adrenalina się wylewa nosem i jadę dalej. Są momenty, że człowiekowi nawet rzęsy stają dęba. No, to akurat nie ten moment...

Oświetlenie roweru jak najbardziej zdało egzamin, po nieznanej drodze można jechać spokojnie 10 kilometrów na godzinę. Ale nie ma mowy o (urlopowym) poruszaniu się po zmroku poza terenem otwartym. Zwłaszcza jeśli do standardowych dzików, saren i jeleni dojdą jeszcze wilk i żubr.


16/06/2014

Kilka zasad, jakimi mam zamiar się kierować, aby ten urlop był udany pod względem fotograficznym.

- intensywna eksploatacja obiektów zastanych, zamiast ekstensywnie-powierzchownego zaliczania obiektów napotkanych w trybie jazdy zygzakowatej.
- zwiększone użycie jasnych szkieł o małej głębi ostrości.
- skupienie na detalach.
- podejście dokumentalne


17/09/2014

Mając na uwadze spotkanie ze Strażą Graniczną piszę maila do jednostki nadrzędnej dla kilkunastu oddziałów SG i ogólnym zapytaniem o możliwość zgłoszenia pobytu w pasie przygranicznym drogą mailową, ponieważ słabo będzie to wyglądało telefonicznie. W odpowiedzi otrzymuje prośbę o sprecyzowanie czy chodzi o pas drogi granicznej (pobyt jest generalnie zabroniony i wymaga specjalnej zgody) czy też o strefę nadgraniczną. Po bardzo rzeczowym wyjaśnieniu tej kwestii pani rzecznik informuje mnie, że należy zgłosić swój pobyt w strefie nadgranicznej (o czym wiedziałem zanim do niej napisałem), oraz życzy mi miłego urlopu (o, dziękuję!).

Witamy w punkcie wyjścia!


19/06/2014

Czasami mam tak, że mam wrażenie, że nie chce mi się już jeździć na urlop rowerem, spać byle gdzie pod namiotem, jeść byle co, i tak dalej. Można by sobie przecież pojechać do jakiegoś taniego ciepłego kraju na tak zwane drinki z palemką i tym podobne. Albo chociaż wynająć jakiś stały nocleg w cichej i spokojnej okolicy i chodzić sobie codziennie na spacerki. Ale dzisiaj po raz kolejny spojrzałem na mój wyjazd z perspektywy sprzed kilkunastu lat - jako spełnienie marzeń z dzieciństwa o jechaniu przed siebie jak najdalej, w nieznane. To jest marzenie o poznawaniu, marzenie o wolności, o przygodzie. Marzenie o tym, żeby nie patrzeć na mapę, tylko na horyzont i widzieć jak on powoli się odsłania. Marzenie o kinie 5D - takim, w którym odczuwam wszystkimi zmysłami. O takim śnie, w którym sam decyduję o tym, co robię.

Marzenia się odnajduje, by je potem spełniać. Spełniając swoje marzenia warto budzić je w innych. Mały chłopiec patrzy szeroko otwartymi oczami na mijającego go rowerzystę na obładowanym rowerze i próbuje pojechać za nim wyobraźnią.


27/06/2014

Po zatoczeniu koła w mailowych kontaktach biznesowych ze Strażą Graniczną podejmuję kolejną próbę rzeczowego załatwienia sprawy. Tym razem dzwonię do białowieskiej placówki SG. Telefon odbiera jakiś człowiek, ale wydaje z siebie dosyć niezrozumiały dźwięk, bądź w języku obcym, bądź jest to przeżarta rutyną formułka stosowana przy odbieraniu telefonu, w reakcji na który słychać moje bardzo pytające "Dzień dobry?". Mój rozmówca odpowiada już w sposób rokujący udaną konwersację i bardzo szybko przekonuję się co do wyższości kontaktu telefonicznego nad mailowym. Pan strażnik graniczny ma bardzo rzeczowe podejście do sprawy i zapewnia, mnie, że nie muszę zgłaszać swojego pobytu o ile nie będę się poruszał po 15-metrowym pasie drogi granicznej ani po drogach oznaczonych zakazem. Nie jesteśmy tu po to, żeby odstraszać turystów - mówi - gdyby każdy turysta miał zgłaszać swój pobyt to byśmy mieli niezłe urwanie głowy.

No i o to chodzi. Lubię rzeczowych ludzi.


02/07/2014

Dopompowałem koła, wyregulowałem hamulce, podokręcałem szprychy, zabrałem się za czyszczenie łańcucha, bo jest uwalony we wszystkim. Wylałem na niego pół puszki jakiegoś spreju do czyszczenia. Jestem cały uwalony. Łańcuch jest mocno wyciągnięty i według specjalistycznych opinii będzie teraz mocno niszczył zębatki, tym bardziej, że jest w nim pełno piasku. Zajeżdżam do serwisu w Decathlonie i pytam kolesia, czy może mi zmierzyć czy łańcuch jest wyciągnięty. Wiem, że jest taki prosty przyrząd jak przymiar. Ale koleś mówi, że nie może sprawdzić, nie mają czegoś takiego i oświadcza mi, że sam powinienem wiedzieć, czy mam wyciągnięty łańcuch. Zamurowało mnie, że człowiek w serwisie może zwracać się do klienta w ten sposób. Gdyby mnie nie zamurowało, to pewnie bym mu coś powiedział. Ten zaś idąc za ciosem dodał, nie spojrzawszy nawet na rower, że jeśli bym się zdecydował na wymianę łańcucha, to trzeba też wymienić tylne zębatki. Powiedziałem mu, że nie będę codziennie wymieniał pół roweru i strzeliłem focha. Wieczór spędziłem na czyszczeniu łańcucha z całego tego syfu. Jestem lekko podłamany, łańcuch jest w moim rowerze najsłabszym ogniwem.


3/07/2014

Prognoza pogody na najbliższe dwa tygodnie dla Białegstoku mnie powaliła. Ponad 30 stopni non stop, pełne słońce. Jestem załamany. Normalny człowiek cieszyłby się z takiej pogody. Ale ja najwyraźniej nie jestem normalny. Nerwowo przeglądam mapy w poszukiwaniu jezior na mojej trasie. Wygląda słabo.


4/07/2014

Już jestem z tym wszystkim pogodzony. Spakowałem się i nie mam zamiaru zmieniać planów. Najwyżej przeleżę urlop w przydrożnym rowie w cieniu jakiegoś drzewa, popijając to i owo. Zawsze to jakaś przygoda. Jutro wsiadam w pociąg i znikam.

PODRÓŻNIK MUSI WIERZYĆ W WYJĄTKOWOŚĆ MIEJSCA, DO KTÓREGO SIĘ UDAJE, W PRZECIWNYM RAZIE JEGO PODRÓŻ BĘDZIE TYLKO I WYŁĄCZNIE DROGĄ TAM I Z POWROTEM


podróż zaczyna się tutaj