czwartek, 30 października 2014

1. listopada - Święto Trupów

Pierwszy listopada to już nie jest Święto Zmarłych. To święto trupów. Należy się więc zaopatrzyć w odpowiednie gadżety. Najlepiej w specjalistycznym sklepie:

- Dzień dobry, czy są rany cięte?
- Jak mi przykro, niestety zostały nam już tylko kłute i szarpane. Tłuczonych w tym roku nie zamawialiśmy, bo ostatnio nie miały wzięcia.

- Przepraszam, czy ma pani poderżnięte gardło?
- A co, wyglądam jakbym... Aha, ależ oczywiście, proszę się udać na dział ran, powinny się znajdować przy półce z ranami ciętymi.

- Dzień dobry, poproszę pół kilo oczu z powbijanymi widelcami.
- Widelce zapakować razem czy osobno?

- Przepraszam, dostanę jeszcze jakieś otwarte złamanie?
- Ręki, nogi, może otwarte pęknięcie czaszki?

Wszystkim czytelnikom życzymy smacznego i proponujemy udanie się na dział ze zwłokami.


poniedziałek, 27 października 2014

Termometr

W klimatyzowanym biurze temperatura wydaję się skakać raz do góry raz do dołu. Może to dlatego, że siedzę prawie pod samym wylotem klimatyzacji. Od dawna obiecuję sobie kupić termometr i zainstalować w biurze. Już nawet dostałem zgodę działu IT. Niestety nie łatwo jest kupić termometr. W markecie z elektroniką nie ma termometrów - są tylko wypasione stacje meteorologiczne, które mi po ... są potrzebne. Coś jak smartfony wśród telefonów. Kawałki plastiku uzależnione od prądu. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby nie posiadały termometru tylko łączyły się z jakąś stacją meteo i pobierały stamtąd dane. W hipermarkecie natomiast znalazłem termometry w cenie poniżej trzech złotych za sztukę. Już prawie kupiłem jeden z nich, ale tknęło mnie, żeby zobaczyć, gdzie był wyprodukowany. Tak jak bym się łudził, że coś poniżej trzech złotych mogło być wyprodukowane gdziekolwiek indziej niż w Chinach. Oczywiście w Chinach. A potem tknęło mnie, żeby porównać temperaturę pokazywaną przez każdy z kilkudziesięciu identycznych termometrów. Rozrzut był między + 18 a 20,5 stopnia Celsiusza, z czego większość termometrów pokazywała +19 do + 20. No czego ja się spodziewałem?

Nie żebym był rasistą, ale denerwują mnie tanie śmieciowe towary z Chin, które się za chwilę wyrzuca i tanie usługi outsourcingowe rodem z Indii, których nawet nie mam siły komentować.
A może i jestem rasistą? W następnej kolejności zostanę antyglobalistą, ekologiem, ateistą i tym, jak się nazywa przeciwników reklamy?


niedziela, 19 października 2014

Liczenie wiernych?

Dawno się tak nie uśmiałem. Kościół liczy wiernych, żeby dowiedzieć się jaka jest religijność Polaków. Religijność. Co to jest? "Przepraszam", że mam takie życiowe doświadczenia, ale mnie religijność kojarzy się - dzięki "wybitnym" zasługom pewnej części mojej (na szczęście) dalszej (niestety) rodziny - z cotygodniowym chodzeniem do kościoła i przyjmowaniem komunii na oczach całego kościoła, comiesięczną spowiedzią, z niepohamowaną chciwością i zawiścią. Jeśli taki cel ma mieć liczenie "wiernych" to niech sobie liczą. Chętnie się dowiem.

Do tego dochodzi w tym roku ankieta na temat dyskryminacji katolików - no tak w końcu KK jest w Polsce dyskryminowany. Bo już nie możecie stawiać krzyży wszędzie, gdzie wam się podoba. Bo komuś się przestaje podobać, że za publiczne pieniądze nauczacie ludzi zabobonu. Piłujcie dalej, piłujcie gałąź, na której siedzicie.

Tak, podpisałem apel przeciw klerykalizacji państwa polskiego.

wtorek, 14 października 2014

Potrawa poszukuje nazwy

250 dkg mięsa mielonego wołowo-wieprzowego
2 małe cebule
1 pomidor
3 duże ząbki czosnku
1 średniej wielkości cukinia
3 torebki kaszy gryczanej
ostra sproszkowana papryka
tępy olej rzepakowy
bazylia
sól
woda
garnek
patelnia
nóż
łyżka
tarka
deska do krojenia
kuchenka
oj, zagalopowałem się
(ktoś coś wspominał o koniach?)


Cebulę kroimy w kostkę i dusimy w małym garnku pod pokrywką. Dodajemy ostrej sproszkowanej papryki, by przez chwilę poczuć unoszący się znad garnka zapach grzybów. Jest to zapach borowików, nie zaś grzyba ściennego.

 Na dużej patelni odsmażamy na oleju mięso, następnie wrzucamy pokrojoną w kostkę (bez obierania ze skórki) cukinie, wkrajamy pomidora (też bez obierania ze skórki) i smażo-dusimy. Dodajemy starty na drobnej tarce czosnek. Dopiero teraz zaczyna ładnie pachnieć.

Na patelnię wrzucamy podduszoną cebulkę (tak podduszoną, żeby jeszcze trochę oddychała), mieszamy, solimy do smaku (tyle, żeby w smaku nie przypominało frytek), dodajemy bazylię (lub inne przyprawy które aktualnie mamy na stanie. Lubczyk też może być). Unikamy mieszanek typu: przyprawa do grilla.

Mieszamy z ugotowaną kaszą.

Jemy w przerwie obiadowej w w godzinach 13:30 - 14:00, podczas gdy w radiu leci Sia "Chandalier" - przebój lata, które się już skończyło.