W klimatyzowanym biurze temperatura wydaję się skakać raz do góry raz do dołu. Może to dlatego, że siedzę prawie pod samym wylotem klimatyzacji. Od dawna obiecuję sobie kupić termometr i zainstalować w biurze. Już nawet dostałem zgodę działu IT. Niestety nie łatwo jest kupić termometr. W markecie z elektroniką nie ma termometrów - są tylko wypasione stacje meteorologiczne, które mi po ... są potrzebne. Coś jak smartfony wśród telefonów. Kawałki plastiku uzależnione od prądu. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby nie posiadały termometru tylko łączyły się z jakąś stacją meteo i pobierały stamtąd dane. W hipermarkecie natomiast znalazłem termometry w cenie poniżej trzech złotych za sztukę. Już prawie kupiłem jeden z nich, ale tknęło mnie, żeby zobaczyć, gdzie był wyprodukowany. Tak jak bym się łudził, że coś poniżej trzech złotych mogło być wyprodukowane gdziekolwiek indziej niż w Chinach. Oczywiście w Chinach. A potem tknęło mnie, żeby porównać temperaturę pokazywaną przez każdy z kilkudziesięciu identycznych termometrów. Rozrzut był między + 18 a 20,5 stopnia Celsiusza, z czego większość termometrów pokazywała +19 do + 20. No czego ja się spodziewałem?
Nie żebym był rasistą, ale denerwują mnie tanie śmieciowe towary z Chin, które się za chwilę wyrzuca i tanie usługi outsourcingowe rodem z Indii, których nawet nie mam siły komentować.
A może i jestem rasistą? W następnej kolejności zostanę antyglobalistą, ekologiem, ateistą i tym, jak się nazywa przeciwników reklamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz