Dziś po południu na piętnaście minut wyszło słońce. Ostatni raz widzieliśmy je dokładnie dziesięć dni temu. Przez ten czas non stop chmury, mgła. Piętnaście minut wystarczyło, żeby poczuć się lepiej.
Patrząc z innej strony: Przez ostatnie dziewięć dni przez niecałe dziewięć godzin można było swobodnie przemieszczać się w otwartym terenie bez użycia sztucznego oświetlenia. Dziewięć godzin, wieczność. W Oulu na północnym krańcu Zatoki Botnickiej niewiele ponad pięć. Stamtąd pochodzi kolejny już pracujący u nas Fin. Pięć godzin, ileż można w tym czasie zrobić. A dziewięć godzin? Przyjeżdżający do nas Hiszpanie dziwią się, jak u nas w ogóle da się żyć. Finowie jakoś koniec końców wracają do siebie. A Polacy zawsze tęsknią do ojczyzny. Takiż to świat.
A mnie się ciepło robi na sercu, gdy wspominam moje wspinanie się po hałdach w mojej małej śląskiej ojczyźnie. Naszło mnie to ostatnio już kilka razy. Żeby zobaczyć Tatry, których stamtąd nigdy zobaczyć mi się nie udało. Może jeszcze kiedyś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz