Film o para-szpiegowskiej działalności pułkownika Ryszarda Kuklińskiego był wyzwaniem dosyć karkołomnym. Porusza losy postaci budzącej skrajne emocje stawiając się zdecydowanie po jednej stronie historii. Sprawa zawsze ryzykowna, ale chyba nie było innego wyjścia - w końcu to film sensacyjny a nie dramat psychologiczny. Do tego próba pokazania dość obszernej historycznej całości w ramach filmu to trochę jak upychanie śpiwora do za małego worka kompresyjnego: w efekcie śpiwór okazuje się mieć niechciane otwory na ręce, nogi... Jednym z takich otworów w filmie jest swoista skrótowość. Nie rzuca się może w oczy podczas filmu tylko dopiero jakiś czas później. Ten bez wątpienia interesujący materiał historyczny zdecydowanie chętniej obejrzałbym w formie serialu nakręconego z dużym (czym większym tym lepszym) współudziałem Bogusława Wołoszańskiego.
Patrząc na plakaty reklamujące Jacka Stronga (już o tytule nie wspominając) nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to jakaś próba nawiązania do amerykańskiego kina sensacyjno-szpiegowskiego. Może to ten obrazek Kapitolu tak podstępnie działa na podświadomość, może ten pościg samochodowy - skądinąd świetny. Tu się warto chwilę porozpływać w zachwycie nad scenami ze starymi Fiatami 125 ślizgającymi się po nieodśnieżonych uliczkach Warszawy - w końcu jakiś pościg realistyczny, bez limuzyn z pancernymi szybami i rakietowym przyspieszeniem. Tak, Pasikowski trzyma się peerelowskiej rzeczywistości i wychodzi to na dobre: jest ciasno, duszno i jakoś tak nieswojo. Do tego potrafi budować napięcie, potrafi mylić tropy (oj, dałem się nabrać ze dwa razy), nie szczędzi nam humoru sytuacyjnego. Nie jest to w prawdzie film klasy Operacji Argo (czego ja się spodziewałem?), ale zawsze to swój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz