piątek, 22 listopada 2013

Lek(kie) życie?


Mówi się, że medycyna jest dobrodziejstwem naszych czasów. Ja wiem, że jest też złodziejstwem naszych czasów. Konkretnie farmakologia. Jednym z największych. Zastanawiał się ktoś, dlaczego w jednej z czołowych informacyjnych stacji radiowych w Polsce około połowa czasu reklamowego to reklamy ogólnie rozumianych wyrobów medycznych: leków i suplementów diety? Dlatego, że tych, którzy za nie płacą, na to stać. Czy koncerny farmaceutyczne tworzą te wszystkie suplementy diety w trosce o nasze zdrowie? Nie bardzo. Raczej po to, żeby komuś innemu żyło się lepiej i żeby było go stać na kolejne reklamy. Wszędzie. Czy tak zwane leki nachalnie reklamowane w okresie przeziębień mają nas leczyć? Ale po co miałyby nas leczyć? Żebyśmy (nie daj Boże) byli zdrowi? I kto na nas potem zarobi? Jak w ogóle coś, co zwalcza pierwsze objawy grypy ma czelność nazywać się lekiem?! Można wyleczyć objawy wszystkich dręczących nas chorób. I potem wyjechać na drogę zardzewiałym w środku samochodem, który rozleci się na pierwszym zakręcie zostawiając nasz mózg rozpłaszczony na przydrożnym drzewie. Grunt, że samochód był z wierzchu odpicowany.

Czy naprawdę kobieta i mężczyzna potrzebują innych zestawów witamin? Czy kobieta nie potrzebuje witamin wspomagających mięśnie, a mężczyzna nie może mieć witamin odpowiedzialnych za zdrową skórę i paznokcie? Jak długo jeszcze będą nam wmawiać, że witaminy znajdują się w tabletkach? A może skończy się tak, że nasze wnuki już nie będą wiedziały, że witaminy są w owocach, bo będą jadły kolorowe żelki z jednopromilową zawartością soku z jakiegoś owocu z przekonaniem, że dostarcza organizmowi witaminy? Ja już dziś spotykam dorosłych ludzi z takim przekonaniem. Po prostu zgroza!

Dlaczego to wszystko? Ano postanowiłem zapisać się do lekarza. Miałem taką potrzebę. Prywatnie ceny przekraczały 100 złotych za wizytę, po pierwszej próbie skorzystania z moich składek na NFZ okazało się, że najbliższe terminy są w lipcu przyszłego roku. Któż w takiej sytuacji nie skusił by się na proste rozwiązanie - suplement diety? Albo jakiś inny produkt bez recepty podający się za naszego współczesnego Zbawiciela?

Muszę jeść więcej magnezu, więcej bardziej przyswajalnego magnezu, a najlepiej w formie chelatów, bo piję coraz więcej kawy, bo śpię coraz mniej, bo coraz więcej pracuję. Muszę więcej pracować, żeby mieć pieniądze na opłacenie mojego psychoanalityka. Jeśli po drodze trafi mi się grypa, zabiję objawy, jak będą nawracać to będę je zabijał tak długo, aż nie wykorkuję. Jeśli dostanę wrzodów, będę zażywał leki podsunięte mi przez farmakologię. Będę mógł jeść wszystko dzięki kolejnym dawkom "czegoś na wątrobę". Jak mi zbrzydną hamburgery to zacznę jeść styropian i piankę izolacyjną. Na problemy z erekcją też się coś znajdzie, nie wspominając o zakażeniach intymnych, problemach z nietrzymaniem moczu. Będę normalnie chodził po ulicy z erekcją, a kobiety będą za mną biegły w nadziei na lepszy seks. A mój związek będzie szczęśliwy dzięki paście do zębów. A jak nie, to będę jeszcze więcej pracować, żeby mieć na psychiatrę.

Ostatecznie udało mi się zapisać do lekarza z miesięcznym terminem. To, co mi przepisze, zależy z pewnością od tego, czy jakaś firma farmaceutyczne wysłała go na "szkolenie" do jakiegoś luksusowego hotelu. W wyniku nabytej na szkoleniu "wiedzy" zapisze mi zalecany na szkoleniu lek, czy jest dobry czy nie. Oczywiście może się zdarzyć, że trafię na rzetelnego lekarza z misją. Na fikcyjne szkolenia do luksusowych kurortów typuje się bardzo wysoko postawionych decyzyjnych lekarzy. Tak się od razu zgarnia całe przetargi warte dużo grubsze pieniądze. Poczytajcie sobie we Wprost. Dawno znana prawda wychodzi powoli na jaw, ciekawe tylko kiedy ktoś jej ukręci łeb. Zobaczymy, ile limuzyn przybędzie nam od tego na naszych drogach.

Jak żyć bez leków?

Idź na saunę a potem pod zimny prysznic. Nie zachorujesz co najmniej przez najbliższe dwa tygodnie. Idź się przejść do lasu, nie bój się kleszczy. Nie bój się dzików. Przejdź się boso po rozgrzanym igliwiu, nie bój się żmij. Poczytaj więcej o terapii Kneippa. Wyjdź boso na śnieg, wejdź do lodowatej wody, nie bój się, nie przeziębisz się. Pobiegaj nago po pustej plaży, poczuj wiatr na sobie, nie na ubraniu. Life is short, enjoy nude. Podwiń nogawki i wpakuj się w pokrzywy. Raz w miesiącu udaj się w jakieś nowe nieznane miejsce. Albo tak często jak to tylko możliwe. Poczytaj książkę, taką, na jaka masz ochotę. Nie jedź na urlop do luksusowego kurortu, tylko tam, gdzie nie ma nic. Miejsca, w których nie ma nic mają w sobie coś, czego nie mają w sobie miejsca, w których wszystko jest. Posiedź nad jeziorem do zmroku, potem aż zrobi się zupełnie ciemno. Zgub się w lesie. Idź do lasu w nocy. Poczuj, jak się mają do tego Twoje codzienne problemy. Wyjdź na deszcz, na burzę, spędź burzową letnią noc na plaży. Poczuj, jak się mają do tego Twoje codzienne problemy. Dodaj coś od siebie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz