"Nawet pamięć jest niesprawiedliwa w zapamiętywaniu złego a zapominaniu dobrego. W tym swoim zapamiętaniu i zapomnieniu". Trudno żyć z takim piętnem; z takim ciężarem Janek Pradera, bohater "Siekierezady" jedzie w styczniu 1967 roku - roku, w którym Cybulski zakończył swój bieg do pociągu pod jego kołami - do pracy przy wyrębie lasu gdzieś na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Mniej lub bardziej fikcyjne miejsce, które nie ma nic wspólnego z Bieszczadami. W Bieszczadach nie było już wtedy miejscowej ludności. Trafili do Związku Radzieckiego lub na Zachód. Ale gdyby nie to mylne skojarzenie, pewnie nigdy nie sięgnął bym po tę książkę. Gdyby nie czarno-biały człowiek patrzący na mnie przymrużonymi oczyma z leśno-zimowej scenerii.
Po co Pradera tam jedzie? Żeby zarobić? I tak i nie. Uciec przed kimś? Zapomnieć? A może raczej: do miejsca, w którym nic się nie dzieje, z którego nic nie zapamięta? Bo tak już lepiej. Tak naprawdę nie wiem, po co tam jedzie. Przypomina mi się tylko bohater filmu "Dom Zły", który ucieka w Bieszczady, bo nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości po nagłej, niespodziewanej, wręcz absurdalnej śmierci żony. Zaszyć się tam, gdzie nie ma czasu na refleksję, jest tylko codzienna siekierezada przy wyrębie lasu, w niedzielę kolejna siekierezada podczas zabawy w remizie. Swoista walka o przetrwanie. Jakieś inne doświadczanie życia. Bo nigdy nie będziesz wiedział jak to jest pracować przy wyrębie, dopóki sam nie popracujesz.
Przez całą lekturę snuje się po mojej głowie przebłysk, że Stachura popełnił samobójstwo. I przez całą lekturę próbuję odnaleźć w powieści Bieszczady. Samobójstwo? Co znaczy tak tęsknić za swoją drugą połówką, żeby puścić się w środek śnieżycy przez pola i lasy w dziesięciokilometrową drogę, bo nie chce się czekać do wieczora na autobus. Czy miłość tak naprawdę rozkwita wtedy, gdy jesteśmy daleko od siebie, gdy nie mamy siebie na co dzień? Miłość potrafi rozgrzewać, miłość zaślepia jak śnieżyca. Co się tam tak naprawdę dzieje, w środku tej zamieci? Czy to jakaś fantazja najpiękniejszej śmierci, jaką poznali ludzie? Śmierci przez zamarznięcie. Śmierci z miłości? I gdzie są te Bieszczady? Czy tylko po prostu Bieszczadami nazywamy każde miejsce, do którego się ucieka? Coś chyba o tym wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz